-Słyszysz psy Huntis?
-Nic nie słyszę -powiedziałam słabo.
-No nic...-wbil mi kolejne kolki-Kim jest pierwotny?
-Nie powiem.
Kolejne kolki.
-Kim jest?
-Nie powiem.
-Gadaj !-warknął -Tracisz krew i czujesz ból!
Tym razem większy kolek przeszył mi ramię.
-Odpowiadaj!
Offline
Wyszczerzył kły i szczeknął ponownie. Wskoczył przed Hunter i przyjął postawę bojową, warcząc.
Offline
-Ty zdrajco własnej rasy!
Zakaszlalam.
-wal się !-westchnelam.-Nic ci nie powiem!
Offline
Miał ochotę parsknąć śmiechem, gdyby nie był wilkiem. Usiadł i zamachał parę razy radośnie ogonem, szczekając.
Kocham takie chwile, kiedy możemy porżnąć głupa przy innych ludziach. Takie jak ta.
Offline
Chłopak uniósł brew.
-Pies na ratunek!
Miałam ochotę zapaść się pod ziemie i umrzeć w ciemnościach.
Offline
Zakręcił się parę razy za ogonem, a potem zatrzymał, wpatrując w zmiennokształtnego.
Warknął raz a głośno i rzucił się do jego karku, czując smak krwi.
Offline
Chłopak przemienił się w wrone i odleciał.
Poczułam mdlosci.
Już możesz...
Zamknęłam oczy i zemdlalam.
Offline
Pobiegł za nim jak pies myśliwski.
Zraniłem go. Nie będzie leciał wysoko.
Szczeknął i odbił się od kamiennej płyty, łapiąc ptaka w łapy, a potem zaciskając szczęki wokół ciała wrony. Skacząc skaleczył o coś łapę. Spadł na tylne łapy, nie wypuszczając ptaka, który nadal trzepotał skrzydłami.
Potrzymał go jeszcze chwilę, skacząc wokół i machając ogonem, po czym puścił wronę, która ledwo wzbiła się powietrze.
Złap jeszcze jednego... taka fajna zabawa!
Zmienił się z powrotem.
-Potem pogonimy wiewiórki!-krzyknął.
Potem przypomniał sobie o Hunter. Pobiegł do niej i rozerwał liny.
Offline
-Hunter!Długo każesz na siebie czekać!
-Idę!-wykrzyknelam.Zeszlam na dół i uśmiechnęłam się do Cartera
Offline
-Zemdlała... cholera. Nie zostawię jej tu.
Aha... więc co zrobisz? Zjesz?
Wziął ją na ręce.
z.t
Offline
Offline
Nie chciałam tu wracać.Jednak to okazało się silniejsze ode mnie.
Rocznica śmierci...
Usiadłam przed grobem Cartera i wyciągnęłam kołek.
Offline
Wbilam go głęboko w rękę i patrzyłam jak krew zalewa srebną bransoletkę.
Poczułam zimno i niewyobrażalny ból.
Offline
W lesie nie miał już siły. Nie tylko czuł się tak, jakby stracił moc, i nie mógł się zmienić w wilka. Po prostu cały był wykończony.
Było mu zimno i cały po prostu dygotał. Oparł się o drzewo, by sie uspokoić.
Nic to nie dało.
Offline
Zamknęłam oczy.
-Carterze..-wyszeptalam.
Offline