Krystalicznie czyste jezioro. Jest dość duże i znajduje się na skraju lasu.
Offline
Około godzinę już tu siedział, w trawie, wpatrując się w wodę. Za nim tarzał się leniwie gniady ogier o chudych, długich nogach i czarnej, długiej grzywie. Posiadał również cztery białe skarpetki i strzałkę.
Wyrywał źdźbła trawy i nie spuszczał wzroku z gładkiej tafli wody.
-Dlaczego tak jest... że zawsze kiedy cierpię... myślę właśnie o tobie?-zapytał sam siebie zamykając oczy.-Dlaczego...? Dlaczego gdy ktoś mnie rani, widzę twoją twarz... tą uśmiechniętą. Dlaczego tak jest...?
Offline
-I tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju...-otworzył oczy i zerwał stokrotkę.-... dlaczego odeszłaś?!
Offline
Spokojnie szłam koło jęziora.
Nastepny!Spotkalaś wszystkich!
Offline
-Dlaczego...? Akurat wtedy... kiedy najbardziej cię potrzebowałem... Jedno mrugnięcie...-podciągnął kolana pod brodę i ukrył twarz pomiędzy nimi.
Offline
Zaklaskałam.
-Ciekawe przedstawienie-wykrzywiłam usta w groźnym usmiechu-Masz pecha...akurat polowałam...
Offline
Podniósł głowę i spojrzał na wampirzycę.
-Więc przyszłaś nie w porę.
Offline
-A może jednak?-odsloniłam kły.
Offline
-Teraz ty nie jesteś u siebie-mruknął i wstał.-Jeśli chcesz... proszę, zabij mnie.
Rozłożył ręce na boki.
Offline
-Nie musisz bardziej zachecać...-rzuciłam się na chłopaka.
Offline
Zdążyła. Zdążyła wypić choćby łyk jego krwi.
Poczuł jak rozerwała mu odruchem skórę na szyi, nim odskoczyła przed kołkiem.
Offline